Koniecznie przeczytajcie notkę pod rozdziałem!
Perspektywa Madeleine:
Odkąd powiedziałam Zayn'owi o ciąży zaczęliśmy się od siebie oddalać, nie ma go w domu a jak już to wraca po północy,wstaje o 12 i znowu gdzieś wychodzi.Powoli mam tego dość, własnie jestem na zakupach z Celeste dobrze ze pogodziła się z Louis'em,okazało się że manager chciał jeszcze trochę pociągnąć ten związek do póki fanki nie dowiedzą się o Lou,Cel i ich dziecku ale już nie długo maluchy przyjdą na świat.Szukałyśmy ubranek i kojców a w tym samym czasie,o dziwo Zayn i Lou szukali mieszkania bo w naszym wspólnym domu nie było miejsca na dwójkę dzieci.Po kupieniu ubranek i zamówieniu kojców poszłyśmy szukać sukienek na zbliżającą się gale z Cel miałyśmy ten problem że nie było zbyt dużego wyboru sukienek ciążowych,przeszłyśmy ze 12 sklepów i na razie znalazłyśmy tylko sukienkę dla mnie chodziłyśmy dalej gdy Ruda wleciała do jakiegoś sklepu a potem prędko do przymierzalni,usiadłam na kanapie i czekałam na nią.Po chwili wyszła sukienka(przypuśćmy ze jest ciążowa) leżała na niej idealnie przebrała się ponownie i poszłyśmy do kasy.Wymęczone wróciłyśmy do domu,światła były zgaszone choć wydawało mi się że chłopcy mieli być. Wyjęłam klucz z torebki i otworzyłam drzwi,Cel w tych ciemnościach poszła do salonu,udałam się za nią.Zobaczyłam podłogę która była cała w płatkach róż a na wszystkich meblach stały świeczki a po bokach stali Niall,Louis,Liam,Harry,Gabrielle,Celeste,Danielle i Amy którzy trzymali duże, czerwone świeczki,Nialler odłożył swoją a do ręki wziął gitarę i zaczął grać jaką melodię do której inni zaczęli nucić w końcu z mroku wyszedł Zayn ubrany w garnitur a w ręce trzymał czerwona różę zaczął śpiewać:
Your hands fits in mine like it's made just for me,
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up yhe dots with the freckles in your cheeks.
And it all makes sense to me-w moich oczach pojawili się łzy,Mulat zaczął się zbliżąć w moja stronę i dalej śpiewał tyle że przeszedł od razu do zwrotki Harry'ego:
I know you've nerver loved the sound of your voice on type,
You never want to know how much you weigh.
You still have to squeeze unto your jeans-zaśmiał się,stykaliśmy się czołami a on dokończył zwrotkę
But you're perfect to me
Uklęknął przed mną i z kieszeni wyjął czerwone pudełeczko, łzy spływały po moich policzkach
-Wiem że jesteśmy ze sobą tylko 7 miesięcy ale będziemy mieli dziecko i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie więc zechcesz zostać panią Malik?-Nie mogłam nic powiedzieć więc ukucnęłam i pocałowałam go namiętnie,przytulił mnie i wstał okręcając dookoła.Nagle Celeste odchrząknęła,wszyscy się na nią spojrzeli.
-Wiecie nie chcę psuć takiej wspaniałej chwili no ale cóż,no bo tak jakby...wody mi odeszły!
Louis od razu wziął swoją dziewczynę na ręce a dziewczyny zaczęły gasić świeczki,wszyscy wpakowaliśmy się do samochodu,przez całą drogę Lou mówił do Cel żeby oddychała i się nie denerwował na co ona na niego wrzeszczała żeby się w końcu zamknął.Gdy podjechaliśmy pod szpital Lou znów wziął swoją dziewczynę na ręce i popędził z nią do środka za nim my dobiegliśmy Celeste była już na wózku prowadzanym przez pielęgniarkę do sali porodowej,wszyscy czekaliśmy na korytarzu oprócz Louis'a, po jakiś 3 godzinach pielęgniarka wypchnęła Lou z sali,chłopak miał łzy w oczach.
-Ma zanik akcji serca,a ja mam 2 dzieci,chłopca i dziewczynkę-uśmiechnął się smutno i wybuchnął płaczem,podeszłam do niego i z całej siły przytuliłam, czułam jak jego łzy spływają mi na koszulkę.
-Lou,ona przeżyje rozumiesz ona jest silna i da radę-po moich policzkach także leciały łzy.Siedzieliśmy wszyscy w ciszy jeszcze jakąś godzinę,wtedy wyszedł lekarz,gwałtownie cała nasza 9 stanęła na równe nogi.
-Udało nam się chodź na razie panna Madomery jest w śpiączce ale możemy być dobrej myśli-zwrócił się twarzą do Louis'a-A pana zapraszam do dzieci.
Lou poszedł za lekarzem a my dalej siedzieliśmy na korytarzu,w końcu usnęłam Zayn'owi na kolanach.
~Następny dzień~~ Oczami Louis'a~
Całą noc siedziałem przy Celeste,przy dzieciach siedziała Amy która co pewien czas zmieniała się z Danielle.Przysypiałem już gdy Cel lekko ścisnęła moją dłoń,od razu się otrząsnąłem i na nią spojrzałem.
-Lou.....Lou ja naprawdę żyję?-otworzyła z trudnością oczy
-Tak skarbie i będziesz żyła jeszcze długo,długo.Lekarz powiedział ze teraz jak urodziłaś mogą zacząć cię leczyć.-z trudnością usiadła
-Mogę zobaczyć dzieci?-w jej oczach zauważyłem iskierki szczęścia
-Sądzę ze tak,pójdę do pielęgniarki po wózek i razem pójdziemy do dzieci-uśmiechnąłem się i wyszedłem.Szukałem lekarza przez jakieś 10 minut,po tym czasie spytałem go czy mogę i z ukochana do dzieci on się zgodził ale nie za długo bo Celeste musi leżeć.Wziąłem od pielęgniarek wózek i wróciłem po Cel.Gdy staliśmy przed inkubatorami z dziećmi po jej policzkach pociekły łzy.
-Skarbie,nie płacz wszystko jest dobrze a myślałaś już nad tym jak je nazwiemy.
-Hmmm...-otarła łzy-myślałam nad Mią ale to tylko imię dla niej a dla niego?-spojrzała na mnie wyczekująco.
-Może George?-kiwnęła głową-Mia Joanne Tomlinson i George Adam Tomlinson,co ty na to?
-Będzie idealnie-uśmiechnęła się a ja sobie przypomniałem ze kupiłem pierścionek zaręczynowy a na górze jest kaplica,wyciągnąłem pudełeczko i uklęknąłem przed Celeste.
-Mamy już dwójkę dzieci,więc wyjdziesz za mnie?-Cel pisnęła i pocałowała mnie w usta,założyłam jej pierścionek na palec i namiętnie pocałowałem.-A tak w ogóle to na górze jest kaplica a ja zamówiłem termin to co ty na to żeby już dziś stać się panią Tomlinson?
-Oczywiście że się zgadzam ale nie mam sukienki-posmutniała
-A od czego ma się Madeleine?-uśmiechnęła się i poszliśmy ją przebrać po 30 minutach byliśmy już w kaplicy.Ksiądz odmówił całą formułkę a my za nim powtarzaliśmy gdy założyliśmy sobie obrączki wszyscy zaczęli klaskać a ja pocałowałem czule moją zonę,jak to pięknie brzmi,żonę.Od tej pory jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie i nic tego nie zepsuje.Siedzieliśmy całą 9 u niej w sali gdy dostałem sms-a:Życzę miłego życia u boku dz***i która z nowo poznanym facetem robi sobie dziecko.
Sms przyszedł od Max'a z The Wanted boże jak ja go nie cierpię z resztą tak samą jak reszta chłopaków,z tego co wiem to też nie dawno urodził mu się syn ale co mnie to mam teraz dwójkę cudownych dzieci.
Około 20 zaczęliśmy się zbierać gdy usłyszeliśmy alarm przeciwpożarowy,pomogłem się szybko ubrać Celeste i dałem ją pod opiekę dziewczyn z którymi dla bezpieczeństwa poszedł Liam,nasza pozostała czwórka popędziła zobaczyć czy nie trzeba gdzieś pomóc,biegłem ile sił w nogach do oddziału dla wcześniaków wszystkie komory pielęgniarki przenosiły na specjalne wózki,pomogłem im i wziąłem dwa takie wózki gdzie na każdym były po 2 inkubator. Po 10 minutach wszyscy nawet ci najmniejsi pac jęci byli na dworze,znalazłem swoją grupkę dopiero po upewnieniu się ze moje dzieci są bezpieczne.Na szczęście zapalił się tylko pokój dla lekarzy a ogień przestał się rozprzestrzeniać.
~Tydzień póżniej~
Jechałem właśnie z Celeste i dzieciakami do naszego wspólnego domu który wybierałem razem z Zayn'em.
-Louis mogłem mi powiedzieć że kupujesz dom,dołożyłabym się-jęczała tak przez całą drogę choć dom nie był aż tak daleko od domu reszty, zaledwie 2 ulice dalej no może 3,gdy stanęliśmy pod domem i Cel wysiadła z auta,stanęła jak wryta.
-Lou ten dom jest cudny ale musiał kosztować miliony-przytuliła mnie,wyjąłem nosidełka z dziećmi i ruszyliśmy do domu,po urządzeniu jeszcze sam tu nie byłem bo wszystko było w rękach dekoratorów, wpierw weszliśmy do salonu,gdzie na kanapie postawiłem nosidełka w tym czasie Cel zachwycała się wszystkim,potem udaliśmy się do kuchni i na końcu do łazienki.Na tym zakończyło się zwiedzanie parteru teraz szliśmy na górę gdzie były sypialnie i pokój zabaw.Na początku musieliśmy zobaczyć naszą sypialnie, później pokoje Mii i George'a.Został jeszcze jeden wolny pokój dla dziecka tak w razie co i pokój zabaw. Każda sypialnia miała własną łazienkę więc w przyszłości nie będziemy mieli żadnego problemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz